Masakra, katastrofa, panika, obrzydzenie, wstyd… takimi słowami mamy określają wszawicę. Chyba trudno o inną przypadłość, która z jednej strony byłaby tak powszechna, a z drugiej strony wzbudzała aż tak negatywne emocje. Ponieważ wszy to nadal temat tabu, często jest ukrywany i wstydliwie przemilczany, co zupełnie nie pomaga w skutecznym zwalczaniu problemu.
A więc - porozmawiajmy o wszach otwarcie! Zaprosiliśmy do rozmowy Ewę Kopeć, prowadzącą MAMY z GŁOWY - firmę, w której pielęgniarki profesjonalnie usuwają wszy.
Zacznijmy od początku. Skąd się biorą wszy?
Wszy to najprawdopodobniej najstarszy pasożyt człowieka. Były z nami od zawsze, i raczej będą nadal. Wszy są doskonale przystosowane do swojego pasożytniczego funkcjonowania - całe swoje życie spędzają na głowie człowieka. Tam mają wszystko, co jest im potrzebne - ciepło, wilgoć, nieograniczony dostęp do pożywienia czyli ludzkiej krwi, no i partnerów do rozrodu. Takie miejsce jest prawdziwym wszowym rajem, więc opuszczają je w zasadzie jedynie przechodząc na inną głowę w poszukiwaniu nowych siedlisk.
Wbrew temu, co się często uważa - wszy nie żyją poza głową człowieka, nie czają się na nas w kurtkach, materacach czy oparciach foteli. Absolutna większość zarażeń wynika z bezpośredniego kontaktu głowa do głowy. Wystarczy przytulić się, pochylić wspólnie nad zabawką czy telefonem - nawet przy takim przelotnym kontakcie wesz może przejść z głowy na głowę. Jeśli w otoczeniu występują wszy - a w zasadzie wszędzie gdzie są dzieci, są i wszy - to zarazić się jest bardzo łatwo. Tak więc skąd się biorą wszy - po prostu z innych głów. I dodam, że wszy nie skaczą i nie latają. Mogą wyłącznie chodzić po włosach, więc trzeba się tymi głowami dotknąć.
Czyli każdy może się zarazić?
Zarazić się może absolutnie każdy, jeśli tylko ma krew i włosy. Nic innego nie ma znaczenia. Wszy najczęściej występują u dzieci, ale to dlatego, że dzieci żyją bliżej siebie. W przedszkolach czy szkołach dzieci stykają się blisko z mnóstwem koleżanek i kolegów, i wszawica roznosi się szybko i łatwo. Ale potem dzieci z wszami na głowie wracają do domów - przytulają się do mamy, taty, rodzeństwa - i tak wszami zarażają się całe rodziny. W naszych salonach na zabiegach często bywają również osoby dorosłe, i to nie tylko rodzice, ale też dziadkowie, opiekunki, ciocie… I tak jak wszy u dzieci są jeszcze “zrozumiałe”, to wszy u dorosłej kobiety czy mężczyzny wzbudzają niedowierzanie. No ale taka jest prawda.
Dlatego też przy zwalczaniu wszawicy trzeba wziąć pod lupę całą rodzinę - jeśli wszy zostaną u jednej osoby, to szybko wrócą na inne głowy. I nie ma znaczenia, że kogoś nie swędzi głowa albo ma krótkie włosy - często w salonach słyszymy takie argumenty. Wbrew pozorom wszawica nie zawsze powoduje swędzenie, a wczesne stadia wszawicy zazwyczaj nie swędzą wcale. Szacujemy, że jeśli pojawia się świąd, na głowie żyje już drugie - trzecie pokolenie wszy. Tak więc najpewniejszym sposobem jest po prostu regularne sprawdzanie włosów, bo pozwala na wykrycie wczesnych stadiów, kiedy problem jest zwalczyć znacznie łatwiej. Najlepiej wyrobić sobie nawyk sprawdzania włosów dzieciom np. po każdym myciu.
Gnidy, nimfy i dorosłe wszy
No właśnie, mycie. Jak u mojego dziecka mogą być wszy, skoro regularnie myjemy włosy i dbamy w domu o higienę?
Wszy odzieżowe miały związek z niezmienianą odzieżą, i stąd wzięło się to skojarzenie z brudem, pokutujące do dziś. A wszy głowowe z higieną nie mają absolutnie nic wspólnego. Wszy żywią się krwią, a nie brudem. Są nawet opinie, że wszy wolą sypkie, czyste, pachnące szamponem włosy, bo jest im po nich łatwiej się poruszać. Nie ma na ten temat żadnych badań, więc uznaje się, że wszawica po prostu nie ma związku z poziomem higieny. Zwykłe mycie głowy nie jest dla wszy żadnym kłopotem - potrafią przetrwać pod wodą wiele godzin, podobnie zwykłe czesanie włosów normalnym grzebieniem lub szczotką. Tak więc wszy śpią również na głowach naszych zadbanych dzieci, na wykrochmalonych poduszkach w pastelowych pokojach. I codziennie chodzą na głowach dzieci do najbardziej elitarnych szkół i przedszkoli. Współpracujemy z wieloma placówkami edukacyjnymi - prywatnymi, publicznymi, małymi, dużymi - robimy tam regularne, comiesięczne przeglądy głów i wiemy, że wszy są wszędzie, gdzie są dzieci. Placówki różnią się między sobą nie tyle występowaniem wszawicy, ale podejściem do jej zwalczania - są takie, które zamiatają temat pod dywan, i takie, które wprowadzają systemowe rozwiązania pozwalające kontrolować i ograniczyć problem.
No dobrze, to skoro już moje dziecko złapało wszy, co mam robić?
Zwalczanie wszawicy wymaga zaangażowania i cierpliwości, ale w gruncie rzeczy nie jest bardzo skomplikowane. Ważne jest skupienie się na właściwych czynnościach - czyli przede wszystkim zajmujemy się:
- usuwaniem wszy i gnid z głowy,
- sprawdzaniem wszystkich domowników.
Pozostałe rzeczy - sprzątanie czy pranie - traktujemy jako uzupełnienie.
Z naszych doświadczeń wynika, że często działania wyglądają zupełnie odwrotnie - kuracja na głowie ogranicza się do umycia specjalnym szamponem, domowników pomijamy, a główna energia idzie w generalne porządki i wielkie pranie. To nie odnosi skutku, więc sytuacja się powtarza, i walka z wszami trwa miesiącami i powoduje ogromną frustrację.
A ja zawsze powtarzam mamom - wszy to najlepsze z ludzkich pasożytów! Po pierwsze, nie roznoszą realnie żadnych groźnych chorób, po drugie, ich zwalczanie nie wymaga poważnego leczenia ogólnoustrojowego, a po trzecie, temat można załatwić w jeden wieczór. Jeśli się wie jak.
No więc jak to skutecznie zrobić?
Największym wyzwaniem w zwalczaniu wszawicy jest pozbycie się gnid - czyli malusieńkich wszowych jajeczek, upiornie mocno przyklejonych do włosów. Większość preparatów na wszawicę dostępnych w aptekach dosyć dobrze radzi sobie z wyklutymi osobnikami - nimfami i dorosłymi wszami. Ale żaden, wbrew temu co piszą producenci, nie jest w 100% skuteczny w eliminowaniu gnid. Jeśli nie usuniemy gnid mechanicznie - zawsze jest ryzyko, że z niedobitków wyklują się kolejne nimfy, i temat powróci. W więc pierwsza rzecz do zapamiętania - jeśli chcesz się pozbyć wszawicy raz a dobrze, musisz dokładnie wyczesać wszystkie gnidy. Nie ma drogi na skróty - tylko mechaniczne usunięcie gnid daje gwarancję przerwania zarażenia. Gnid nie ma - więc nic się nie wykluje. Proste.
Dlatego też ważniejszy od użytego preparatu jest grzebień. Musi być metalowy i super gęsty. My w salonach używamy profesjonalnego grzebienia NitFree Terminator - pracujemy nim od samego początku, jak większość zawodowców na świecie. Można go kupić na stronie www.grzebiennawszy.pl Ten grzebień jest na tyle skuteczny, że pozwala pozbyć się wszawicy nawet bez preparatów - wystarczy zwilżyć włosy odżywką lub nawet zwykłą wodą, i bardzo dokładnie wyczesać. To rozwiązanie wybierają osoby, które chcą ograniczyć stosowanie chemii. My jednak polecamy użycie preparatu opartego na silikonie. Tak też przeprowadzamy zabiegi w salonach MAMY z GŁOWY - połączenie preparatu silikonowego i profesjonalnego grzebienia gwarantuje sukces.
Porządne wyczesanie całej głowy może trwać nawet kilka godzin! Ale jak mówiłam wcześniej - to jedyna pewna metoda przerwania zarażenia. Dokładne filmy instruktażowe, gdzie pokazujemy wszystko krok po kroku, nagrane w naszych salonach są dostępne na YT.
Drugą kluczową rzeczą jest porządne sprawdzenie głów wszystkim domownikom. Wszystkim - i tacie z krótkimi włosami, którego przecież nic nie swędzi - też. Można to zrobić albo dokładnie przeglądając włosy, albo przeczesując wilgotne włosy takim samym grzebieniem i patrząc co wyczesaliśmy - tak jest łatwiej, szybciej, i skuteczniej. Zwłaszcza jeśli nie mamy dużego doświadczenia w rozpoznawaniu wszawicy (gnidy można pomylić np. z łupieżem) albo nasze dziecko nie lubi siedzieć spokojnie. I tu uwaga - jeśli nie znajdziemy dowodów na wszawicę - czyli wszy lub gnid - to u danej osoby nie stosujemy kuracji na zapas.
A jeśli nie mamy na to czasu albo siły?
Jeśli ktoś nie chce się sam angażować w ten proces - może przyjść do jednego z salonów MAMY z GŁOWY. Nasze pielęgniarki - czyli Wszowe Ciocie - robią profesjonalne zabiegi usuwania wszy oraz rzetelne sprawdzania głowy. Możemy zorganizować równoległe zabiegi dla całej rodziny, więc po dwóch - trzech godzinach temat wszy po prostu mamy z głowy….
No a co powinniśmy zrobić w domu? Rzeczywiście to wielkie pranie nie jest konieczne?
Nie jest, choć bardzo wielu mamom bardzo trudno w to uwierzyć. Wszy nie żyją poza głową człowieka - szybko się odwadniają i giną. Gnida poza głową nie ma realnej szansy się wykluć.
Co więc robić? Dla spokojnego sumienia zmienić pościel i ręczniki, odkurzyć tapicerowane meble, odłożyć na dwa dni czapki i inne nakrycia głowy, a rzeczy do czesania i akcesoria do włosów włożyć w foliowej torebce na noc do zamrażarki. Wystarczy.
Ostatnią ważną rzeczą jest poinformowanie o konieczności sprawdzenia głów kolegów i znajomych dziecka. To nie wstyd - to pomoc. Należy powiadomić również placówkę - szkołę czy przedszkole. Bo walka z wszami to sport zespołowy.
Jeśli nie mamy pewności, że wyczesaliśmy wszystkie gnidy, warto za 7 dni powtórzyć wyczesywanie. Można użyć odżywki lub ponownie preparatu. Jeśli po 7 dniach nie znaleźliśmy żadnych wyklutych nimf to możemy odtrąbić sukces.
A co z domowymi sposobami? Często polecany jest ocet czy prostownica… czy te sposoby są skuteczne?
Nie do końca. Prostownica teoretycznie spala gnidy na włosach, ale najświeższe gnidy są umiejscowione tuż przy nasadzie włosa, więc nie ma możliwości dotarcia do nich bez poparzenia skóry. Ocet od dawna był używany jako substancja rozpuszczająca klej, którym przytwierdzone są gnidy - ale żadne badania nie potwierdzają jego skuteczności.
Spotykamy się również ze stosowaniem nafty, majonezu, alkoholu. Odradzamy używanie tych metod, zwłaszcza u dzieci - pamiętajmy, że po pierwsze mówimy tu o skórze głowy dzieci, która jest znacznie bardziej delikatna i wrażliwa niż skóra dorosłych, a ponadto mówimy o skórze podrażnionej i pogryzionej przez wszy. Lepiej wybrać przebadany i zarejestrowany silikonowy preparat z apteki, który będzie bezpieczny w stosowaniu. I - jako absolutna podstawa - dobry, gęsty, metalowy grzebień. Taki grzebień powinien być w każdej apteczce w domu gdzie są dzieci, bo służy nie tylko do zwalczania, ale też do rozpoznawania wszawicy.
A czy jest jakiś sposób żeby uniknąć zarażenia wszami?
Nie ma sposobu, żeby w 100% uchronić się przed zarażeniem, ale można znacząco ograniczać ryzyko.
- Po pierwsze, zawsze ciasno spinamy i zaplatamy długie włosy. Im ciaśniejsza fryzura i mniej fruwających kosmyków tym trudniej wszom wejść na taką głowę.
- Po drugie, możemy używać zapachowych odstraszaczy. Są w formie sprejów lub gumek nasączonych pachnącymi olejkami. Działają podobnie jak spreje na komary - bo przecież wszy to też owady, tyle że bezskrzydłe.
- Po trzecie, choć jak mówiłam zarażenie tą drogą jest mało prawdopodobne, uczmy dzieci nie pożyczania sobie grzebieni czy czapek. Ale też nie popadajmy w skrajności - jeśli chcemy przymierzyć czyjąś czapkę, to możemy ją obejrzeć i przymierzyć. Nie mówiłam jeszcze o tym - żeby jedna wesz wywołała zarażenie musi być to dorosła, zapłodniona samica - to nie jest maleńka gnida czy nimfa wielkości kropeczki, tylko paromilimetrowy owad. Dorosłą wesz spokojnie widać gołym okiem.
- Po czwarte, naprawdę warto regularnie sprawdzać włosy dziecku. Koniecznie przez wyjazdami na kolonie czy obozy i po powrocie z nich, czy przed nocowankami u kolegów i po powrocie do domu. A najlepiej przy każdym myciu - przeczesać mokre gęstym metalowym grzebieniem. Wcześnie odkryta wszawica jest o wiele prostsza do zwalczenia niż wielotygodniowe czy wielomiesięczne zarażenie.
Wiele rzeczy, o których rozmawiałyśmy, jest zaskoczeniem, o wszach potocznie mówi się co innego.
Tak, to prawda, o wszach krąży wiele mitów:
- że biorą się z brudu,
- że tylko dzieci mają wszy,
- że potrzebują długich włosów,
- że zawsze swędzą,
- że skaczą i fruwają,
- że żyją w łóżkach i dywanach...
to wszystko mity.
W MAMY z GŁOWY uczymy o wszach, prowadzimy spotkania dla rodziców, szkolenia dla pracowników szkół i przedszkoli, prowadzimy grupę wsparcia na FB, piszemy bloga, nagrywamy filmy edukacyjne na YT i śmieszne TikToki - po to, żeby przekazać rodzicom rzetelną wiedzę. Jesteśmy ekspertem od wszy, znamy się na nich jak nikt, bo usuwamy je zawodowo.
Uczymy bo chcemy odczarować ten temat, i spowodować, że wszy będą postrzegane tak, jak powinny - jako powszechną, zwyczajna przypadłość wieku dziecięcego, taką jak biegunka rotawirusowa czy próchnica w zębie. Nikt tego nie chce, próbujemy zapobiec, no ale zdarza się, to normalne i po prostu trzeba działać. Wszy to tylko wszy.